samotny dzionek :)
Dzisiaj pojechałem zagrać samotnie w Rajszewie.
Zamówiłem 'tee time' na 12:00. I faktycznie przeszedłem sam 4 pierwsze dołki. Potem dołączył do mnie jakiś spóźniony gracz, Zbyszek (spóźniony na to, żeby przejść do zmroku całe pole), bardzo dobry, grał z białych tee i tylko lekko się uśmiechał pod nosem na moje niepowodzenia, ale powstrzymał się od jakichkolwiek komentarzy :) Ale po 14 dołku jednak zszedł do klubu, potem szedłem kilka dołków z 4-ma niezłymi graczami, i nie opóźniałem ich, a nawet na 18-tym poszło mi lepiej niż większości z nich.
I potem był najciekawszy moment dnia... Usiadłem sobie w domku klubowym przy kawie (bardzo dobrej zresztą, z podgrzanym i spienionym mleczkiem) i przeglądałem jakieś czasopismo. Akurat był tam wywiad z Jurkiem Porębskim z jego fotografią na całą stronę. Podszedł manager klubu i zamienił ze mną kilka zdań i w tym czasie przysiadło się dwóch chłopców w wieku 5-7 lat (chyba jego synowie?) W pewnym momencie młodszy mówi: "Podobny do Pana." Ja pytam: "Kto?" A on pokazuje zdjęcie Jurka... Zaśmiałem się i mówię: "Młodym mężczyznom wszyscy starzy mężczyźni wydają się podobni :)" Ale starszy też potwierdza, i nawet manager mówi, że mamy coś wspólnego...
Patrzę teraz na zdjęcia Jurka Porębskiego w internecie i nie wydaje mi się, żebym był podobny, poza łysiną i ogólną "słowiańszczyzną" :) Ale to było ciekawe..... Chciałbym spiewać tak jak Jurek....
Wychodzę i już zamierzam wracać... ale patrzę, na ćwiczebnym greenie leży prawie pełen koszyczek piłeczek... no to żal żeby się marnował... Poćwiczyłem trochę na greenie, potem poszedłem na 'range' i wystrzelałem te piłeczki, zbieram się już, a tu nagle spotykam kolegę z 'beginnersów'. Jego żona ma lekcję z Darkiem, no to może jeszcze zrobimy razem kilka dołków? ok, idziemy razem 5 pierwszych dołków, całkiem fajnie nam idzie, Piotrek gubi ze 2 piłki, ja żadnej. Jego żona już skończyła i go ponagla, więc się żegnamy. Idę jeszcze wyczyścić kije i buty. I tam spotykam innych znajomych z 'beginnersów'... (cykl turniejów dla początkujących) i w efekcie odwożę Agnieszkę na Tarchomin, bo mi po drodze.
No i miało być samotnie, a było bardzo towarzysko :)))
23 dołki zaliczone, 113 na głównej 18-tce, czyli o niebo lepiej niż w ostatnim turnieju gdzie miałem coś w pobliżu 130. Ale w kościach czuję te 10 czy 12 kilometrów z wózkiem.
Pogoda dopisała, momentami byłem tak rozgrzany, że zdejmowałem kurtkę i grałem w samej koszulce! I całą drogą taskałem ze sobą torbę z aparatem, a raptem raz go wyjąłem i zrobiłem całe 6 ujęć :))) Więc chociaż jedna fotka na koniec:
Zamówiłem 'tee time' na 12:00. I faktycznie przeszedłem sam 4 pierwsze dołki. Potem dołączył do mnie jakiś spóźniony gracz, Zbyszek (spóźniony na to, żeby przejść do zmroku całe pole), bardzo dobry, grał z białych tee i tylko lekko się uśmiechał pod nosem na moje niepowodzenia, ale powstrzymał się od jakichkolwiek komentarzy :) Ale po 14 dołku jednak zszedł do klubu, potem szedłem kilka dołków z 4-ma niezłymi graczami, i nie opóźniałem ich, a nawet na 18-tym poszło mi lepiej niż większości z nich.
I potem był najciekawszy moment dnia... Usiadłem sobie w domku klubowym przy kawie (bardzo dobrej zresztą, z podgrzanym i spienionym mleczkiem) i przeglądałem jakieś czasopismo. Akurat był tam wywiad z Jurkiem Porębskim z jego fotografią na całą stronę. Podszedł manager klubu i zamienił ze mną kilka zdań i w tym czasie przysiadło się dwóch chłopców w wieku 5-7 lat (chyba jego synowie?) W pewnym momencie młodszy mówi: "Podobny do Pana." Ja pytam: "Kto?" A on pokazuje zdjęcie Jurka... Zaśmiałem się i mówię: "Młodym mężczyznom wszyscy starzy mężczyźni wydają się podobni :)" Ale starszy też potwierdza, i nawet manager mówi, że mamy coś wspólnego...
Patrzę teraz na zdjęcia Jurka Porębskiego w internecie i nie wydaje mi się, żebym był podobny, poza łysiną i ogólną "słowiańszczyzną" :) Ale to było ciekawe..... Chciałbym spiewać tak jak Jurek....
Wychodzę i już zamierzam wracać... ale patrzę, na ćwiczebnym greenie leży prawie pełen koszyczek piłeczek... no to żal żeby się marnował... Poćwiczyłem trochę na greenie, potem poszedłem na 'range' i wystrzelałem te piłeczki, zbieram się już, a tu nagle spotykam kolegę z 'beginnersów'. Jego żona ma lekcję z Darkiem, no to może jeszcze zrobimy razem kilka dołków? ok, idziemy razem 5 pierwszych dołków, całkiem fajnie nam idzie, Piotrek gubi ze 2 piłki, ja żadnej. Jego żona już skończyła i go ponagla, więc się żegnamy. Idę jeszcze wyczyścić kije i buty. I tam spotykam innych znajomych z 'beginnersów'... (cykl turniejów dla początkujących) i w efekcie odwożę Agnieszkę na Tarchomin, bo mi po drodze.
No i miało być samotnie, a było bardzo towarzysko :)))
23 dołki zaliczone, 113 na głównej 18-tce, czyli o niebo lepiej niż w ostatnim turnieju gdzie miałem coś w pobliżu 130. Ale w kościach czuję te 10 czy 12 kilometrów z wózkiem.
Pogoda dopisała, momentami byłem tak rozgrzany, że zdejmowałem kurtkę i grałem w samej koszulce! I całą drogą taskałem ze sobą torbę z aparatem, a raptem raz go wyjąłem i zrobiłem całe 6 ujęć :))) Więc chociaż jedna fotka na koniec:
Komentarze