Golf 1

Tak sobie przypomniałem, że mam takiego zapomnianego bloga....

to w związku z tym, że od roku uczę się grać w golfa i naszło mnie, że warto by gdzieś rejestrować wrażenia i postępy w tej przygodzie.

Zdałem sobie sprawę, że chętnie krzewiłbym wśród znajomych grę w golfa, ale próby mówienia o tym do ludzi, czy umieszczanie sporadycznych informacji na FB jakoś nie odnoszą skutku :)
Niestety odbiór golfa w naszym społeczeństwie pozostaje pod silnym wpływem PRL-u, który zakorzenił wyobrażenie o elitarnej zabawie dla milionerów czyli wyzyskiwaczy. Pogląd, że normalnego człowieka nie stać na grę w golfa wciąż pokutuje w świadomości przeciętnego Polaka.

W Polsce jest około 20 pełnych pól golfowych, podczas gdy w Czechach prawie 50, w Szwecji 480, we Francji 560, w Niemczech ponad 680, w Anglii ponad 2 700 a w USA ponad 17 000.... no ale trochę się zapędziłem :)

To tylko pokazuje różnice w podejściu do tego sportu w różnych krajach, która oczywiście wynika z tradycji i historii. W krajach gdzie golf jest popularny, jest on elementem rodzinnej rozrywki, uprawianej przez dużą część populacji. I wcale nie jest drogi.

Ok, może chwilę o kosztach.
Oczywiście koszty utrzymania porządnego pola golfowego nie są małe, i musi to znajdować odzwiercedlenie w cenach końcowych. Więc w pośredni sposób ilość pól gofowych i ilość ludzi z nich korzystających jest pewnym wskaźnikiem zamożności danego społeczeństwa.

Owszem, nie jest to najtańsza rozrywka. Z pewnością bieganie czy jazda na rowerze jest tańszym a równie 'energicznym' sposobem spędzania wolnego czasu (pod warunkiem, że nie kupujemy sobie roweru za 10 000 zł :)
Ale też bez przesady.
W zeszłym roku zaczynałem przygodę z golfem. Zrobiłem kurs na Zieloną Kartę (takie golfowe 'prawo jazdy', szkolenie podstawowe, żeby nie zabić się własnym kijem i zrozumieć o co chodzi z tym całym sprzętem i jak się zachować na polu golfowym). Zagrałem w 5 czy 6 turniejach dla początkujących. Kupiłem sobie na Allegro używany sprzęt z wózkiem. Trenowałem bez ograniczeń, czyli na ile pozwalał mi wolny czas.
I to wszystko w zeszłym roku zamknęło się w około 5 000 zł.
Może to komuś wydać się sporo, ale ja myślę, że 1 czy 2 wyjazdy na narty zamknęłyby się w podobnym budżecie. Wyjazd na żagle? Fajny windsurfing? Ok, ja w powyższych kosztach zawarłem jedynie 3 dni grania na polu pod Olsztynem. Nie może się to być może równać z tygodniowym wypadem w Alpy... ale.. dla mnie to było fajniejsze ! :)

Teraz mija połowa mojego drugiego sezonu golfowego. I właśnie wczoraj zrobiłem podsumowanie z karty kredytowej. Grając bardzo intensywnie w tym roku (znowu - na ile mi pozwalał wolny czas), biorąc udział we wszystkich możliwych turniejach dla początkujących i grając w 2 turniejach dla pełnoprawnych golfistów, i trenując kiedy tylko mogłem..... wydałem na razie 3 000 zł... a spędziłem znowu 3 dni pod Olsztynem, grałem w prawie 10 turniejach..... (raz wygrałem! a co!)

Jak dla mnie, to wcale nie jest drogo. Tanio też nie jest, zgodzę się :))))


Ale jest tak wiele wspaniałych elementów tej gry!!

- współzawodnictwo z każdym!
Nie ma znaczenia w jakim wieku i na jakim poziomie jest twój partner/przeciwnik (no właśnie, to ciekawe, że różnica między partnerem i przeciwnikiem w golfie jest dość niejasna.... w sumie każdy z kim grasz wydaje się partnerem, a w karcie wyników jest przeciwnikiem.... bardzo ciekawe :))))

Nie ma znaczenia czy gram z 20 latkiem czy 60 latkiem. Obaj mogą być lepsi lub gorsi ode mnie. Oczywiście 20 latek ma lepsze możliwości kondycyjne, ale to nie stawia go od razu na wygranej pozycji :) Nie wygram z nim w biegu czy w squasha, ale w golfa ... ? czemu nie ? :))

Wiek oczywiście ma znaczenie, ale w golfie dużo, dużo mniejsze niż w innych sportach.
A ponadto w golfie istnieje bardzo rozbudowany system handicapów, który umożliwia nawiązanie równożędnej walki pomiędzy graczami o bardzo różnych umiejętnościach.
Oczywiście nie czarujmy się, gdybym miał jutro zagrać mecz z Tiger Woodsem (daję go tylko jako przykład, ponieważ jest to jedyny ogólno-rozpoznawalny gracz w golfa), to nie miałbym raczej żadnych szans (chociaż, przy Stableford netto przy moim obecnym zawyżonym HCP w PZG... kto wie), niemniej mógłbym startować z najlepszymi graczami w Polsce i uwzględniając system handicapów nawiązać z nimi równorzędną walkę w meczu w golfa.
To jest piękno tego sportu.

Jak niewielu Polaków grywam również w grę Go (planszowa gra bardziej skomplikowana od szachów - poczytajcie sobie na wikipedii :) gdzie również istnieje system handicupów podobnie umożliwiający równożędną rywalizację między graczami o różnym poziomie doświadczenia.

Dla przykładu, 2 tygodnie temu grałem w Texas Scrumble w Naterkach z 3 innymi osobami, które miały za sobą ponad 5-10 lat doświadczenia w golfie i nie miało to żadnego znaczenia, grałem jak równy z równymi, choć oni byli dużo bardziej doświadczeni.

- niezwykle mocne wzmocnienia pozytywne!
Dlaczego golf przyciąga takie rzesze ludzi?
Początki gry w golfa to nieustanne pasmo niepowodzeń! Ciągle nie trafiasz w piłkę! Ciągle leci po ziemi, albo nie leci w ogóle, albo leci gdzieś totalnie w bok!!!
Ale jak raz na dziesięć razy uda ci się uderzyć tę małą białą cholerę tak jak trzeba, to wtedy satysfakcja jest piorunująca! Porażająca!
I tak jest dalej. W czasie gry na polu wciąż popełniasz błędy, ale czasem trafiają ci się również świetne uderzenia. Wzmocnienie pozytywne jakie otrzymujesz przy takim dobrym uderzeniu jest niesamowicie duże. Rekompensuje ono wszelkie wydatki, wysiłki i wyrzeczenia jakie musisz ponieść by zagrać w turnieju. Fakt, że jesteś w stanie tak uderzyć małą białą cholerną piłeczkę (niektórzy rozmawiają z tymi piłeczkami, ale o tym sza... :) że ona leci dokładnie tam gdzie chciałeś.... jest niewyobrażalnym wzmocnieniem pozytywnym i na prawdę trudno mi znaleźć porównanie dla tego uczucia.... może tylko dobry orgazm.... :)
Rozumiecie? nie żadna tam 'pochwała przed frontem kompanii' (czy przepraszam 'korporacji'.. :)
nie, nic z tych rzeczy... prawdziwy orgazm!


 - fitness ?? :)
to już gdzieś pisałem. Będąc 3 dni w Naterkach, czyli przez 3 dni przechodząc pole w słońcu i skwarze straciłem 7 kg... odwodniłem się po prostu totalnie i 3 z tych kilogramów wróciły, ale faktycznie straciłem około 4kg w 3 dni. Oczywiście to nie działa tak, że 1 dzień golfa to 1kg straty wagi, ale pamiętajcie, że 1 dzień golfa to: około 4-5 godzin spędzonych na intensywnym chodzeniu i ciągnięciu 10kg wózka (pod warunkiem że nie kupujesz sobie melexa:) czyli 6-10 km i około 100-130 uderzeń kijem.
Fajny fitness :) (o ile nie pada:)


Dobra, kolejny artykuł następnym razem :)









Komentarze

Popularne posty z tego bloga